Praca zdalna to marzenie wielu ludzi. W praktyce jednak taka forma pracy ma wiele wad: brak płatnego urlopu (chyba że się wcześniej odłoży pieniądze), nieregularne wpływy na konto, a czasem i opóźnienia w płatnościach, stres, samotność ze względu na brak innych pracowników obok, ogromna odpowiedzialność, klątwa wiedzy, perfekcjonizm, zdobywanie nowych klientów na swoje usługi; uczucie, że jest się niemal cały czas w pracy (przy założeniu, że copywriter pracuje zdalnie z domu).
Co jeszcze dodali do tej listy inni copywriterzy? Sprawdź, czego nie lubią copywriterzy w pracy zdalnej.
Praca zdalna – jakie ma wady? Poznaj opinie o takiej pracy od zdalnych i doświadczonych copywriterów
Praca zdalna pozwala na wykonywanie obowiązków w bardziej elastycznych godzinach, które można dostosować do swojego planu dnia. Sama również bardzo sobie cenię zaplanowane działania w pracy dla konkretnych klientów i przyznam, że nie umiałabym funkcjonować bez dobrego zarządzania i planu dnia.
Wykorzystuję do tego aplikację Pomodoro, która pozwala mi pamiętać o przerwach, kilka aplikacji i notes z analogowym systemem planowania bullet journal. Widzę, ile jestem w stanie zrobić dzięki dobremu planowaniu i jak mi to pozwala oszczędzić czas na inne sprawy.
W praktyce w pracy zdalnej istotne jest dobre zarządzanie własnym czasem i skupienie się na najważniejszych zadaniach. Często jednak mówi się o samotności w czterech ścianach, czasami wyjściach do kawiarni i innych miejsc, które są dla jednych copywriterów odskocznią i szansą na zmianę codziennego otoczenia, dla innych prawdziwą udręką i nie pozwalają na pracę w pełnym skupieniu.
Jak jest naprawdę? Jak copywriterzy radzą sobie z samotnością? Jakie skutki ma praca zdalna? O tym w bardzo szczery sposób opowiada Ola:
Minusy?Po traumie rozwodu bardzo zamknęłam się w sobie, prawie nie wychodziłam z domu, tylko pisałam i zajmowałam się dziećmi.Musiałam iść na terapię, która trwała 2,5 roku.Najpierw twierdziłam, że jestem wypalona zawodowo, ale później znowu nabrałam wiatru w żagle i zaczęłam też wychodzić do ludzi.Pracując z domu w tej chwili w ogóle nie czuję samotności, bo mam i pieniądze, i czas, i ochotę na to, żeby chodzić na angielski, jogę, na randki, do kina.Nie widzę wielu minusów poza tym, że pensję, chociaż sporą, otrzymuję rozbitą na 7-8 przelewów miesięcznie, które raz dochodzą na czas, ale zwykle się spóźniają.
O braku towarzystwa w pracy tak jak na etacie, wspomniał też Łukasz.
A czy czegoś nie lubię w mojej pracy?No cóż, zdalna forma urywa mi kontakt z innymi ludźmi…Poznaje ich ciągle wielu, ale większości nigdy nie widziałem na oczy.Ale że mam coś w sobie z introwertyka, nie jest to dla mnie wielkim utrapieniem.Mogę oczywiście też ponarzekać na zwlekanie z płatnościami za faktury, niesłownych lub niekompetentnych ludzi, ale skupię się na czymś innym.
Otóż często nie mogę ze spokojem przeczytać luźniejszych treści w Internecie. Dlaczego? Właściwie przez klątwę wiedzy dotyczącą… interpunkcji.Niesamowicie wkurzają mnie najmniejsze błędy interpunkcyjne, a że ich zasady nie są wcale proste, mam sporo takich sytuacji. Nie uważam, że sam jestem w tym idealny, zapewne popełniam czasem błędy, ale poważnie – niejednokrotnie chciałbym wiedzieć mniej, aby oczy mnie tak nie bolały.
Właśnie! Bywa, że oczy cholernie mnie bolą, choć noszę okulary do komputera.Nie wspominając o braku odpowiedniej aktywności fizycznej i pogarszającym się wzroku. To niekorzystne dla zdrowia, o które warto zadbać. Zdalna forma pracy, jak i jej natłok nie ułatwiają tego zadania.
Jeżeli jednak praca jest największą pasją, to jak najbardziej da się tak żyć i nie czuć zawodowego wypalenia.No i jest jeszcze coś – warunki pracy.Wiedz, że jestem cholernie wybredny: muszę mieć świetną klawiaturę i myszkę, wielką podkładkę, sporych rozmiarów monitor, długie biurko, a przede wszystkim masywny i wygodny fotel z szerokimi opcjami regulacji.Na to wszystko wydałem kupę kasy, ale te rzeczy każdego dnia zapewniają mi komfort.I jestem pewien, że żadne biuro takiego komfortu by mi nie zapewniło.
Zdalnie pracuję w zasadzie od początku mojej copywriterskiej działalności, czyli od 2016 roku.Towarzystwo, możliwość pogawędzenia ot tak o pogodzie i najważniejsze, szansa na uczenie się od innych – pracując zdalnie docenia się to jak nigdy.
Aha i jeszcze jedno, co zdaje się, doskwiera najmocniej – brak ruchu.Są chwile, gdy zamieniłabym się z pracownikami serwisu ogrodowego, który co dzień w południe krząta się po parku. Widzę ich z okna i tak bardzo zazdroszczę.Oczywiście, gdy nie pada :).
Copywriting to moje główne źródło utrzymania od ok. 3 lat.Praca zdalna w domu jest ciekawym rozwiązaniem, chociaż szybko może zrobić introwertyka z duszy towarzystwa.
Człowiek jest jednak istotą stadną, dlatego odizolowanie się od innych w życiu zawodowym, często skutkuje stopniowym wycofywaniem się z życia towarzyskiego.Moim zdaniem warto szukać miejsc typu coworking lub możliwości wynajmu biurka na salach open space. Dzięki temu można zachować równowagę między pracą i domem.
Czego nie lubię w copywritingu?Niepewności i autoprezentacji.Klienci często nie rozumieją wagi jakości materiałów, przez co za tekst wymagający głębokiego researchu chcą płacić jak za precla kilka lat temu.
Niestety, pojawią się ludzie, którzy zrealizują to zadanie za taką stawkę, a zleceniodawca nie będzie widział nic złego w tym, że tekst zawiera błędy ortograficzne, stylistyczne i interpunkcyjne.Praca copywriterów jest bagatelizowana, ponieważ pisać (teoretycznie) umie każdy.
Z mojej strony wyliczankę rozpocznę od dość cienkiej granicy między alienacją, a chęcią spokojnej pracy. Tak, granica jest naprawdę cienka.
Czasami po zaangażowaniu się w długie i wyczerpujące zlecenie trudno było wrócić do „żywych”, a zerwane nocki odbiły się na pogorszeniu kontaktów z niektórymi osobami. Na szczęście powrót nie trwa długo i dość łatwo „zaskoczyć” na dawne tory.Niemniej mogę śmiało napisać i nie będzie to raczej odkrywcze, ale praca zdalna w dość szybki sposób zmienia nas trochę w pustelnika.
Gorzej sytuacja wygląda gdy pojawiają się wątpliwości, które warto sprostować dla oszczędności czasu i stresów, ale osoba kontaktowa w sprawie zlecenia jest nieuchwytna.Nie odbiera telefonów, nie odpisuje na maile i smsy, nie daje najmniejszego znaku życia.Pracując w firmie, stacjonarnie, problem ten zwykle rozwiązuje się tego samego dnia po krótkim spacerze do innego pokoju. Jednak głowię się co robić, ale termin to termin.Zwieńczeniem tych wad będzie chyba fakt, że należę do osób, które nie potrafią się skupić pracując w miejscach publicznych. Kawiarnie, biblioteki, coworkingi, galerie handlowe – wszystkie testowałem, ale koniec końców i tak największa efektywność jest przy moim zaadaptowanym środowisku pracy w domu.Kolejny raz pojawia się ryzyko przetarcia pewnej ciężko dostrzegalnej granicy, która przekroczona powoduje wymieszanie się pracy z miejscem odpoczynku. To nic dobrego, dlatego nawet będąc w domu staram się zmieniać aranżacje pokoju do pisania lub po prosty wychodzić do innych pomieszczeń.Niby nic wielkiego, ale uwierzcie mi, czasami prosta zmiana perspektywy pozwala odblokować w głowie pewne zapadki kreatywności. Gdyby jeszcze udało się otwierać te z dobrymi wyborami, to byłbym wprost wniebowzięty.Nigdy nie miałem problemów z motywacją do pracy, dlatego brak osób patrzących na ręce lub nieobecność niewidzialnego bata w postaci przełożonego daje mi dodatkowego kopa do pracy.Polecam spróbować każdemu, aby przekonać się i wyrobić własną opinię.Pracę zdalną określiłbym mianem „niebezpiecznego komfortu”, który może przynieść tak samo wiele dobrego i złego.Słowa te napisałem z perspektywy copywritera, być może graficy, tłumacze lub programiści postrzegają to zupełnie inaczej.
U siebie nie słucham plotek i ploteczek o innych, dzięki czemu nie muszę się sztucznie usmiechać.Czego nie lubię?Chyba tylko momentów, w ktorych zabraknie weny i pomysłu.
Zdalna praca to stres, dobre pieniądze, większa niezależność i odpowiedzialność oraz bezcenna wolność!
Zdobywanie konkretnych klientów to szansa na niezależność i niezłe zarobki.
Oczywiście na pewnym etapie copywriterzy mają stałych klientów i nie muszą się martwić o to, aby gorączkowo poszukiwać kolejnych. Jednak w tym zawodzie nigdy nic nie wiadomo i warto nastawić się na poszukiwanie kolejnych zleceń, a nawet nie ograniczać się tylko do pracy dla kilku klientów.
Zdobywanie klientów w pracy copywritera jest nierozerwalnie związane ze stresem (szczególnie, jeśli nie lubi się tego robić), ale wymaga też przemyślanej strategii i wielu różnych działań, a także asertywności.
O niezależności i stresie w pracy zdalnej pisze Adrianna:
Oczywiście, że nic nie jest idealne. Wydaje mi się, że najtrudniejsze są mimo wszystko początki, kiedy poszukiwanie klientów wiąże się z dużym stresem. Nagle okazuje się, że utrzymanie się na freelansie nie musi być wcale takie łatwe.Kiedy ktoś pyta mnie, jakie są nieoczywiste minusy takiej pracy, zawsze odpowiadam, że to właśnie ta niezależność. Z jednej strony dla wielu jest wybawieniem, ale z drugiej wymaga ogromnej samodyscypliny.Jeżeli sama nie zaplanuję sobie dnia pracy, może się okazać, że go zmarnowałam. Jeśli nie wygospodaruję sobie czasu na spotkania ze znajomymi, wpadnę w wir pracoholizmu. I tak dalej.
Praca zdalna wymaga asertywności i pomysłowości. Według Alicji, wysyłka ofert do klientów i czekanie na odpowiedzi, konkurowanie z innymi copywriterami o zlecenia i poszukiwanie kolejnych zleceń bywa uciążliwe.
Wkrótce miną trzy lata, jak pracuję zdalnie. Zaczęłam w marcu 2017 roku i od razu zajęłam się copywritingiem.A czego nie lubię w pracy copy? Hm… Uciążliwe bywa szukanie zleceń na własną rękę i wysyłanie wielu ofert do potencjalnych klientów. Cóż, takie uroki „bycia na swoim” :).
Jednak gdy ma się już co najmniej kilku stałych i kilku wracających klientów, kwestia ta nie jest aż tak kłopotliwa.W zawodzie copywritrera trzeba też liczyć się ze sporą konkurencją.Pod niemal każdym ogłoszeniem zgłasza się mniej więcej kilkunastu chętnych do wykonania zlecenia.Na szczęście tekstów do napisania na potrzeby Internetu (i nie tylko!) wciąż jest sporo i nie zanosi się na to, aby pula się prędko wyczerpała.
Chyba nie ma czegoś, czego w pracy zdalnej nie lubię. Na samym początku działalności jako freelancer brałam na siebie zbyt dużo zleceń.Po prostu przyjmowałam każde w obawie, że kolejnego może nie być. Teraz mam stałych Klientów i ten komfort, że nie muszę zgłaszać się do każdej oferty.
Działam jako zdalny freelancer regularnie od jakichś ośmiu lat.Najważniejsze jest to, że pracując w domu, mogę być blisko rodziny. To jest absolutnie bezcenne.
Do tego stopnia, że nie ma takiej kwoty, która skusiłaby mnie do porzucenia obecnego stanu rzeczy i do podjęcia pracy stacjonarnej w nawet najbardziej renomowanej agencji reklamowej w Polsce.Pieniądze to nie wszystko! 🙂
Dlaczego wielu copywriterów mimo wad pracy zdalnej, nie zamieniłoby tego na etat? Powodem jest wolność i swoboda, o czym wspomina też Małgorzata:
Praca na swoim (tym bardziej na działalności), to wielka odpowiedzialność. To zdolność radzenia sobie w tym szalonym kołowrotku.Problemem może też być po kilku latach… brak towarzystwa. Bywają dni, że jedyną formą konwersacji staje się odpowiedź na pytanie pani w osiedlowym sklepie: “Płatność kartą czy gotówką?”Ja radzę sobie z tym na kilka sposobów: dwa razy w tygodniu pracuję w kawiarni, co jakiś czas wyjeżdżam gdzieś na “weekend” (ten prawdziwy lub ten w środku tygodnia), by złapać oddech, spotkać innych ludzi, oczyścić umysł. Mimo tych drobnych wad nigdy nie zamieniłabym freelancingu na pracę w korporacji. Wolność jest bezcenną wartością!
Czego nie lubię?Szefa oczywiście. Straszny z niego burak – niby urlopów nie odmawia i wszystko co powyżej to prawda, ale… nawet jak jakiś zleceniodawca niemiłosiernie wkurza stosem poprawek, to on i tak ciśnie, aby projekt doprowadzić do końca.Bo jak się jest samemu sobie szefem, to nie ma litości; od razu widzi się zależność między liczbą cyferek na koncie, a skutecznością. Coś za coś.
Aby jednak się rozwijać i dbać o umysłową kreatywność, warto podejmować się różnych projektów i dywersyfikować działania, tak jak robi to Michał:
Czy jest coś, czego nie lubię w tej pracy?W zasadzie ciężko powiedzieć. Jedyną niedogodnością jest fakt, że muszę pracować, chociaż powoli łapie mnie wypalenie zawodowe. To jednak rekompensuję sobie dywersyfikacją zleceń, jakie realizuję.Poza copywritingiem, zajmuję się konsultingiem marketingowym, kreacją stron internetowych, social media marketingiem i kampaniami PPC.Różnorodność aktywności zawodowej pozwala mi odpocząć od pisania tekstów, dzięki czemu wypalenie zawodowe postępuje wolniej. Liczę jednak na to, że wraz z nadejściem wiosny, wróci wena, zapał i chęć do pracy 🙂
Michał Nielub – Konsultant marketingowy, copywriter, właściciel agencji marketingu internetowego CopywritingPlus, działacz społeczny, szczęśliwy mąż i ojciec dwójki dzieci.
Rozpraszacze burzące stan flow, czyli o tym, dlaczego niektórzy copywriterzy nie lubią telefonów i jak to wpływa na produktywność
Nie znoszę momentów, kiedy źle zorganizuję pracę i siedzę po kilkanaście godzin na dobę, żeby nadgonić robotę! Oprócz tego? Nie mam chyba rzeczy, których nie lubię.
W pracy copywritera istotne jest wymyślanie pomysłów i pisanie, edycja tekstów, czyli wszystkie te aspekty, które wymagają skupienia.
Pisanie to praca kreatywna. Wystarczy, że zadzwoni telefon albo ktoś o coś zapyta i tzw. flow się kończy. Pracę jako copywriter zaczynałam w niewielkiej firmie, w której wszyscy pracownicy siedzieli przy jednym stole i do dziś jestem w szoku, że potrafiłam skupić się i coś napisać.
Copywritingiem zajmuje się od 7 lat, jak dotąd cały czas zdalnie.W pracy na etacie tematy narzucane byłyby mi przez szefostwo, co w tym momencie nie wydaje mi się atrakcyjne. Z drugiej strony, pracując zdalnie, męczy mnie poczucie, że nigdy nie wychodzę z pracy – maile i telefony brzęczą nawet dawno po godzinach pracy. Mimo to, obecnie nie zdecydowałbym się na porzucenie domu. Chociaż kiedyś, kto wie…
Wspomniana równowaga między pracą a życiem jest w pracy zdalnej prostsza do osiągnięcia, tylko do pewnego stopnia.Jeśli potrafisz to zaplanować, możesz w środku tygodnia spędzić cały dzień z kimś ważnym dla Ciebie.Niestety, kończy się to odrabianiem zaległości po nocach i w weekendy, a otoczenie niejednokrotnie tego nie dostrzega.
Czy jest coś w pracy copywritera czego nie lubię?Wiele osób powie, że copywriting ma mnóstwo wad.Brak regularności zleceń i płynności finansowej, samotna praca, wysokie składki i podatki do zapłacenia, duża konkurencja na rynku to tylko niektóre z nich.Obiektywnie patrząc są to spore minusy, ale czy mi ciążą w codziennej pracy? Wcale :).Znałam je doskonale, zanim założyłam firmę i wiedziałam na co się piszę.Obecnie męczy mnie jednak inny problem.Jak pracować kreatywnie i w skupieniu, kiedy wokół szaleje dwójka dzieci?Starszy – okropna gaduła, a młodsza – mały tajfun, który stanowi zagrożenie dla siebie i otoczenia?Obecnie to jedyny minus mojej pracy, bo w efekcie nie mogę robić tyle, ile bym chciała, a to odbija się na zarobkach. Na szczęście jeszcze tylko przez pewien czas i wszystko wróci do normy
Trudne początki, poprawki, niezdecydowanie…
Czego nie lubię? Jeśli nie ma się stałych odbiorców, nigdy nie wiadomo, ile człowiek zarobi w miesiącu. Ciężko jest wejść i stworzyć sobie podstawę. Na szczęście to za mną. Są też klienci, którzy wszystko wiedzą lepiej i tak poprawiają tekst, że praktycznie sami przepisują go od nowa. No i co takiemu zrobić?
Pracuję zdalnie od 1,5 roku. Jako osoba z depresją, cenię sobie to, że pracując zdalnie nie muszę chodzić do żadnego biura, uśmiechać się i jeszcze udawać, że nic lepszego mnie w życiu nie spotka. To jest mój wytrych, life-hack przeciw wszechobecnemu kultowi pracy – przecież to, co najważniejsze dzieje się poza nią!
Nie wyobrażam sobie, że wracam do domu po 17:00 i jedyne na co mam siłę, to piwo przed Netfliksem. Nie o to w życiu chodzi, mówiąc górnolotnie. Chociaż oczywiście, nie zawsze jest różowo – czasem tej siły mi brakuje i mogę sobie bezkarnie popłakać przed komputerem, nikomu się nie tłumacząc.
Poświęcenie i wyrzeczenia oraz trudności w komunikacji z klientami
Jeżeli chodzi o wady to jest ich tak mało, że zalety zdecydowanie je przewyższają.Czasem klienci oczekują super niskich stawek albo są trudni w komunikacji, ale mając kontrakt z moją główną firmą, mam ten komfort, że mogę przyjmować te zlecenia, które chcę.Pracuję zdalnie od 2 lat, obecnie już jako copy/content writerka, wcześniej również łączyłam to z social media.
Nie lubię tego, że wciąż wielu klientom brakuje wiedzy na temat dobrego copywritingu, który musi zająć więcej czasu i odpowiednio więcej kosztować.Często wydaje się im, że o, pani napisze teksty, no przecież to godzinka klepania w klawiaturę.Nie wyobrażają sobie nawet, że ta godzina jest poprzedzona godzinami researchu, szukania informacji, wnikliwego czytania treści konkurencji. I latami zdobywania doświadczeń.Owszem, to ich prawo, by znać się na swojej branży, a nie na cudzej (w tym przypadku copy), ale kiedy przychodzą do mnie ludzie, którzy wcześniej zlecali pracę w pseudoserwisach dla copywriterów i na dzień dobry rzucają hasłem: „To ile będzie za artykuł, bo na GC płaciłem 6 zł za 1000 znaków”, to ciśnienie mi rośnie.Jeśli coś mnie kiedyś zabije, to najprawdopodobniej kontakt z którymś z kolei takim klientem.Od kiedy pracuję zdalnie?Pracuję zdalnie od 5 lat i od roku. Jak to możliwe?5 lat temu, w 2015 roku zaczęłam pisać teksty dla klientów i przez kilka miesięcy pracowałam wyłącznie zdalnie. Później przeniosłam się na etat, co oznaczało, że pisałam głównie w biurze. Tylko raz na jakiś czas mogłam skorzystać z trybu home office.I widziałam, że wtedy jestem o wiele bardziej produktywna, pracuję szybciej i skuteczniej niż w open space. Dlatego w lutym zeszłego roku wróciłam do pracy zdalnej i już nie planuję tego zmieniać, mimo że wciąż dostaję inne propozycje. Ale u mnie zdalnie, albo w ogóle.
Jeżeli miałabym wspomnieć o tym, czego w świecie copy nie lubię, to będą to… ludzie.Ci, którzy myślą, że „pisać każdy może”, dlatego nie chcą oferować zawodowym copywriterom godnych pieniędzy.Ci, którzy – w myśl tej samej zasady – „ładują się” do zawodu bez żadnych kompetencji.Oraz ci, którzy już są częścią branży i podcinają skrzydła wszystkim, którym idzie lepiej albo gorzej niż im samym.Chciałabym wierzyć, że jest to przyjazne środowisko i praca ciesząca się szacunkiem, ale tak niestety nie jest. Staram się tym jednak nie przejmować i po prostu robić swoje – w otoczeniu tych, którzy są życzliwi i którzy doskonale rozumieją, jak to jest pracować zdalnie, nieustannie tworzyć i myślami całodobowo siedzieć w świecie słów.