Dziś mam dla Was kolejny wywiad. Historia autentyczna, którą dziś poznacie należy do Iwony Sławek – mamy czwórki dzieci, absolwentki kierunku ekologicznego, właścicielki firmy i redaktorki portalu internetowego ekotropiciel.pl.
Historia autentyczna #6: Iwona, skąd wzięłaś pomysł na siebie?
Jestem absolwentką Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, mgr kształtowania środowiska przyrodniczego, a także technik architekt. Ekolog z zawodu i pasji. Na co dzień realizuję się prowadząc własną firmę ECOekspertyzy (ecoekspertyzy.pl). Jestem także Redaktorką Naczelną stworzonego przez siebie portalu ekotropiciel.pl. Prywatnie mama trójki chłopców (w tym 5-letniego synka z zespołem Downa) i córeczki Maliny. Ostatnią dwójkę dzieci urodziłam w zaciszu domowym przy blasku wykonanych własnoręcznie świec sojowych candlesMAMI.
Dlaczego zdecydowałaś się na pracę na swoim?
Po studiach zaczęłam pracę w prywatnej firmie jako specjalista ds. ochrony środowiska, oraz asystent projektanta. Historia potoczyła się jak u wielu znanych mi kobiet – ciąża, L4, a po powrocie -choć miałam umowę na stałe – otrzymałam wypowiedzenie. Był to czas, kiedy pracodawcy mieli możliwość stosowania wypowiedzenia z uwagi na tzw. „ustawę antykryzysową”, zatem wpisano „redukcję pracy miejsc”, lecz wprost powiedziano mi, że z uwagi na dziecko straciłam pracę.
Cóż, w tamtym okresie (2009r.), urlop macierzyński trwał tylko 6 miesięcy. Zatem, utrata pracy dała mi szansę na niezakłócone budowanie więzi z synkiem, poza tym, wciąż karmiłam go piersią.
W międzyczasie zapisałam się do Urzędu Pracy. To stamtąd otrzymałam bezzwrotną dotację na otwarcie działalności i tak się zaczęło. Lubię działać i lubiłam swoją pracę, zatem zmotywowana przez bliskich postanowiłam realizować się zawodowo na własny rachunek.
A co z Twoimi marzeniami? Opowiedz mi o nich.
Moim największym marzeniem jest podróżowanie, póki co z małymi dziećmi i z własną działalnością nie jest to możliwe, ale wierzę, że kiedyś to się zmieni. Dzieci podrosną, a firmę będę mogła zdalnie nadzorować.
Gdybyś miała wymienić jedną najlepszą i najgorszą rzecz w swojej pracy to co by to było?
Najlepsze jest to, że mogę indywidualnie dopasować czas pracy do możliwości i nie muszę codziennie być w biurze (choć takowe wynajmuję). Sama podejmuję decyzję gdzie i kiedy chcę się spotkać z kontrahentem, to ja decyduję, którego zlecenia się podjąć. Oczywiście praca jest dla mnie przyjemnością i spełniam się zawodowo, choć nie ukrywam, że z uwagi na rodzinę (4 małych dzieci), nie ma możliwości wykorzystać w pełni drzemiącego potencjału.
Najtrudniej jest rozdzielić pracę zawodową od życia prywatnego. Kiedy podejmuję się zlecenia polegającego na przeprowadzeniu inwentaryzacji terenu, monitoringu środowiskowego czy szkoleń zewnętrznych, rodzinę zabieram ze sobą „w teren”. Jeśli wyjazd jest dłuższy – wynajmujemy mieszkania w innym mieście. Własna działalność ma ten minus, że nikt nas nie zastąpi, musimy być elastyczni i stale gotowi do działań (konkurencja nie śpi). Praca w weekendy, czy wieczorami to też niestety konieczność, a nie wybór.
Jak z perspektywy czasu postrzegasz zmianę w swoim życiu zawodowym i pracę tylko dla siebie?
Tylko na korzyść. Pomimo trudów dnia codziennego nie wyobrażam sobie pracy na etacie.
A pamiętasz swoje oczekiwania biznesowe na początku?
Mam sporo pomysłów na prowadzenie biznesu i swój rozwój. Cały czas realizuję je, choć z uwagi na różne czynniki odbywa się to metodą małych kroków. Chociażby wytwarzanie ręcznie świec sojowych candles MAMI do porodu i nie tylko. Masaż aromaterapeutyczny od dawna mnie interesował, a dzięki swoim czterem ciążom i porodom mogłam zgłębić ten temat i sama na sobie wypróbować go m.in. jako alternatywną metodę łagodzenia bólu porodowego. Okazała się skuteczna, zatem postanowiłam się swoim doświadczeniem dzielić z innymi kobietami.
Jak udaje Ci się pogodzić macierzyństwo z pracą we własnej firmie?
Generalnie, pogodzenie bycia mamą czwórki maluchów i szefową zarazem to ogromne wyzwanie, z którym borykam się na co dzień. Pisanie maila z dzieckiem na kolanie, odbieranie telefonu, kiedy ono domaga się głośno uwagi obok, a ostatnio występowałam na posiedzeniu Rady Gminy mając córkę w chuście… Gdyby nie mąż, który pomaga w opiece nad dziećmi i wspiera na co dzień – nie dałabym rady.
Gdybyś mogła dziś coś zmienić to co byś zmieniła?
Chętnie bym się sklonowała 🙂
A tak poważnie, myślę, że uważniej dobierałabym osoby, z którymi wcześniej przyszło mi współpracować.
Twoja jedna rada dla innych kobiet to?
Cóż, mówiąc kolokwialnie – macierzyństwo nie idzie w parze z karierą. Trzeba liczyć się z pewnymi trudnościami, ale…
Jeśli czujesz, że własna działalność to Twoje powołanie – działaj! Jeśli nie spróbujesz nigdy się nie dowiesz jakby to było…
Podziel się proszę jednym najtrudniejszym momentem z Twojego życia i jednym pozytywnym.
Najtrudniejszym momentem było pojawienie się naszego drugiego syna. W szpitalu (miał to być poród domowy, jednak nasza położna tego dnia dyżurowała w szpitalu, zatem do niej pojechaliśmy), przy porodzie okazało się, że syn ma zespół Downa. Mocno nas to zaskoczyło, szczególnie, że w trakcie ciąży usłyszeliśmy od prowadzącego ginekologa, że zespołu Downa nie ma na 1000%. Zatem nasz Antoś zrobił wszystkim psikusa ukrywając fakt dodatkowego chromosomu. Ten moment był o tyle rzutujący na przyszłość, że musieliśmy z mężem podjąć decyzję co dalej. Antoś wymagał i nadal wymaga bardzo intensywnej rehabilitacji na wielu płaszczyznach (m.in. rehabilitacja ruchowa, logopedyczna, surdologopedyczna – ma obustronny głęboki niedosłuch, psychologiczna). Wybór padł na męża, to on podjął się żmudnej pracy wytyczania ścieżek w codziennych zmaganiach syna z terapiami, specjalistami. Za tą morderczą pracę, jako opiekun niepełnosprawnego dziecka otrzymuje (od tego roku) 1400zł miesięcznie świadczenia pielęgnacyjnego. Kwota porażająca, jak i fakt, że do tej – nazwijmy wprost – głodowej racji, nie można „dorobić” nawet złotówki (choćby umową zlecenie). Zatem, nietrudno się domyślić, iż to na mnie spoczywa obowiązek dbania o budżet rodziny. Jest to bardzo odpowiedzialne i też bardzo stresujące.
Uśmiech na twarzy wywołują zadowolone klientki z otrzymanych świec, a także osoby, które dziękują mi za wprowadzanie ich w ekoświat. Satysfakcja pojawia się także, kiedy uczestnicy prowadzonych przeze mnie szkoleń dziękują za poszerzenie ich wiedzy i kwalifikacji.
Jak odpoczywasz od pracy?
Oczywiście masaż aromaterapeutyczny wykonany przez mojego męża lub kąpiel w blasku świec. Odprężenie dla mnie stanowią też rodzinne gry planszowe np. Carcassonne. Rozgrywek podejmujemy się wieczorem z najstarszym synem, kiedy najmłodsi śpią.