Dziś na blogu poznacie Edytę Niewińską, autorkę dwóch powieści „Kosowo” i „Levante”, organizatorkę warsztatów i mastermindów oraz twórczynię mentoringu pisarskiego. Jesteście ciekawi co kryje jej historia autentyczna? Zapraszam do czytania!
Historia autentyczna #8: Edyta Niewińska żyje z pisania!
Zazwyczaj mówię o sobie, że jestem polską pisarką mieszkającą w Andaluzji. Mimo że to tylko jedna z moich życiowych ról, definiuje mnie dobrze w tym momencie mojego życia. Świetnie obrazuje moje spełnione marzenie, które wyznaczyłam sobie wiele lat temu:
Zajmować się pisaniem i żyć w miejscu, którego energia mnie wspiera.
Kilka lat temu obiecałam sobie, że wszystko, co będę robić zawodowo i żeby zarobić na życie, ma karmić artystkę we mnie oraz rozwijać mnie jako pisarkę. Dlatego postanowiłam wykorzystać moje umiejętności zdobyte jako trenerka międzynarodowych organizacji pozarządowych oraz redaktorka książek i zaczęłam uczyć… pisania książek. Ten „pomysł na siebie” wynika po prostu ze spójności – pisanie i czytanie książek to całe moje życie, więc wszystko musi się w nim uzupełniać. Całe szczęście, że oprócz wiedzy praktycznej, mam też umiejętności dydaktyczne – lata wykładania na uniwersytetach i szkolenia z praw człowieka przynoszą teraz owoce. I jakkolwiek nudno albo przewidywalnie to brzmi, moje życie codzienne to czytanie książki na plaży, wymyślanie scen do pisanej przeze mnie powieści podczas wycieczek po lesie czy górach, nieustanny radar na twórcze inspiracje podczas wszystkich zwykłych czynności – zakupów na rynku, kolacji w wiejskim barze, grzebania w ogródku i wyjazdu na wakacje.
Skąd pomysł na pracę na swoim? Jak to się zaczęło?
Dla mnie praca „na swoim” jest po prostu jak najbardziej oczywista, bo jestem wymagającą szefową, więc wymagam od siebie i wiem, że stawiam te wymagania osobie, która potrafi je spełnić. Wiele lat temu, kiedy pracowałam na stanowiskach menadżerskich, moim problemem było to, że moi pracownicy, mój zespół, a nawet klienci, nie nadążali za mną. Ja jestem po prostu wulkanem pomysłów i większość z nich muszę od razu przetestować. Moje pomysły są śmiałe, więc ścierałam się nieustannie z ludzką tendencją do bycia zachowawczym.
Wyznaję zasadę, że jeśli robię tak jak wszyscy, mam efekty takie, jak wszyscy. A ja chcę po mojemu!
Dlatego dekadę temu zamknęłam własną agencję PR obsługującą zagraniczne spółki giełdowe, pięć lat temu przeprowadziłam się do Hiszpanii i wreszcie mogę wszystko po swojemu. To jest bardzo uwalniające, bo biorę na siebie pełną odpowiedzialność za moje działania, wreszcie przestałam być perfekcjonistką i robię biznes tak, jak lubię.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem i jaka była droga do tego, aby żyć z pisania na co dzień?
Pisałam „od zawsze”, od lat szkolnych czyli od podstawówki. Pisanie było dla mnie jak oddychanie – naturalne. Powieść „Kosowo” przyszła do mnie jako naturalna konsekwencja pisarskiego rozwoju. Przez wiele lat pisałam opowiadania, które publikowane były w magazynach literackich, aż w końcu poczułam, że chcę spróbować większej formy. Pomysł oczywiście wziął się z życia, a raczej z wkurzenia. Tak mnie irytował pewien typ osobowości, że postanowiłam podstawić jej pod nos lustro, w którym zobaczy irytującą samą siebie. Wyszła z tego zgrabna książka, którą czytelnicy bardzo polubili.
Gdybyś mogła podzielić się swoimi trudniejszymi i lepszymi momentami w pisaniu, to jakie by one były? Czy teraz możesz powiedzieć, że spełniasz się zawodowo?
Często to, co najtrudniejsze, jest najlepsze. Na przykład samotność w prowadzeniu biznesu – z jednej strony mogę sobie narzucać własne tempo, z drugiej chciałabym czasem przegadać z kimś kilka spraw. Z tego drugiego wynika to, że nawiązuję nowe znajomości, które przeradzają się w przyjaźnie i zakładam spontaniczną grupę mastermind, która ma za zadanie wspierać uczestniczki w prowadzeniu i rozwijaniu biznesu.
Muszę przyznać, że moja obecna praca daje mi spełnienie zawodowe i zapewnia rozwój, a to są dla mnie dwa niezwykle ważne czynniki, które sprawiają, że chce mi się robić to, co robię.
Jakie były Twoje oczekiwania biznesowe na początku i czy udało się je spełnić?
Ja w zasadzie mam tak, że zaczynam działania bez oczekiwań, z minimalnymi założeniami. Chyba jestem mistrzynią robienia prototypów i konstruowania samolotu w locie! Przede wszystkim chciałam zobaczyć, czy biznes online da mi satysfakcję i czy ja się będę w tym spełniać. No i czy będą na to chętni, jak ja się odnajdę w marketingu online, czy umiem zrobić stronę www, czy potrafię odpowiednio adresować treści do mojej społeczności i czy ja tę społeczność potrafię budować. Tego wszystkiego dowiaduję się na bieżąco, w działaniu. Mam wrażenie, że ja po prostu stawiam sobie, co chwila, nowe cele do osiągnięcia i uczę się, jak je realizować. Dla mnie to ogromna frajda, bo lubię się uczyć i w dodatku przedsiębiorczość mam we krwi. W trudnych momentach powtarzam sobie, że jedną dużą firmę już miałam, więc z taką małą też dam sobie radę. W pewnym sensie jestem jak bąk, który nie wie, że nie może latać, więc lata.
Moja niewiedza i nieświadomość, że czegoś nie umiem, działa na moją korzyść.
Jak z perspektywy czasu oceniłabyś taką zmianę w swoim życiu zawodowym?
Dla mnie najlepszym aspektem pracy na swoim jest to, że mogę pracować gdzie chcę i kiedy chcę, co także oznacza, że mogę żyć tak, jak lubię.
Wszystko zależy ode mnie, choć wymaga to dużo motywacji i nieustannej chęci do działania. Zdecydowanie moja obecna działalność jest bardziej rozwijająca niż poprzednia. I wreszcie czuję, że wszystko jest w moich rękach, a ja mam wybór – poczynając od tego, o której godzinie wstanę, aż po to, ile godzin dzisiaj spędzę w pracy, ile na przyjemnościach, ile na nauce.
Gdybyś mogła dokonać jakiejś zmiany to co byś wybrała?
Zaczęłabym wcześniej!
Nie traciłabym tyle czasu na zastanawianie się, co warto w życiu robić i w jaki sposób dopasować się do rynku, do pracodawców, do zleceniodawców, do klientów.
To był dla mnie koszmar – wpasowywanie się w utarte, wcale nie najlepsze, schematy działań. Dzisiaj to ja kreuję moją rzeczywistość i mogłam zacząć ją kreować dużo wcześniej.
A Twoja rada dla kobiet przedsiębiorczych?
Działajcie, pomimo strachu. Testujcie i uczcie się na błędach. Im szybciej zaczniecie, tym wcześniej zbudujecie sobie pozycję na rynku i nauczycie się nowych rzeczy. I moje ostatnie doświadczenie – nawet, jeśli szukasz 4 klientów, rób wielką kampanię sprzedażową, bo im szybciej się tego nauczysz, tym łatwiej Ci będzie w przyszłości.
Jaki moment wspominasz najtrudniej, a jaki z uśmiechem na twarzy?
Uśmiecham się na myśl, że mam własny biznes online. I że jestem królową na własnym podwórku, nawet, jeśli jest ono małe.
Chyba nie mam takich momentów, które wspominałabym jako trudne, bo każdy był dla mnie świetną lekcją. Trudność jest tylko wyzwaniem i zapowiedzią odkrycia nowego, które może być ekscytujące.
A ja bardzo lubię wyzwania i szybko znajduję wyjście z sytuacji. Nawet, jeśli nie jest ono najlepsze – działam, a to daje mi poczucie sprawczości i zawsze prowadzi mnie o kilka kroków dalej, aż do właściwego rozwiązania.
Co według Ciebie jest najtrudniejsze w pisaniu?
Wytrwałość i systematyczność. Wiele osób, z którymi pracuję, ma z tym problem. Trzeba sobie zbudować nawyk pisania, można zacząć od pisania przez 30 minut dziennie. Zazwyczaj z czasem pisze się dłużej i więcej. Ale nawet pisanie codziennie z jednej strony daje efekty – w ciągu miesiąca mamy 30 stron, w ciągu kwartału – 100. Ważne jest też nieocenianie i znalezienie takiego środowiska, takich ludzi, dzięki którym możemy się uczyć, rozwijać, poprawiać błędy i dostawać informacje zwrotne.
Najważniejsze w pisaniu jest to, żeby pisać. A najlepsza książka to zawsze ta następna.
Edyta, ogromnie dziękuję za motywującą, świetną historię i czas, który mi poświęciłaś! Jestem pewna, że Twoja historia przyda się wielu osobom, które marzą o życiu z pisania na co dzień.